Czas przyspieszył. Zdecydowanie za dużo dzieję się ostatnio. Za dużo i za szybko. Nawet jak dla mnie.
Ruszyła machina ślubnej lokomotywy. Miałam głęboką nadzieję, że nie dam się wkręcić w jej tryby. Bez szans. Jedynym sposobem jest zdystansowanie się totalne. Skupienie się tylko na tym co najważniejsze, a resztą niech zajmą się inni. Od dziś więc moim jedynym ślubnym zmartwieniem jest znalezienie doskonałych butów. Na przykład takich:
Życie jest piękne :)
Ale ślub to tylko początek karuzeli :))
Właśnie rozpoczęłam nową pracę. Pierwszy dzień w nowym miejscu zawsze jest podszyty absurdem. I zawsze czuję się jak z innej bajki. Tym razem nie jest inaczej. Zaskoczyło mnie... chyba wszystko mnie zaskoczyło :) Ale to opowieść na inną okazję.
Poza tym właśnie rozpoczęłam nierówną walkę z moją słabą silną wolą. Muszę coś schudnąć. Wiosna idzie to raz. A dwa nie chcę być zmuszona szyć kiecki ze starego namiotu cyrkowego.
Naprawdę nie wiem jak to się dzieje, że ostatnio wszystko się udaje :) Naprawdę wszystko. I niech tak zostanie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz