Gdy sparszywieję znów - chwyć się cieniutkiej niteczki pewności, że minie - to minie. (Katarzyna Nosowska)

środa, 17 lutego 2010

Jak głupi do sera

Dzisiejszy dzień w całości, bezapelacyjnie dedykuję Ani - mojej józefosławskiej peruwiance :) A to wszystko dzięki wspomnieniom naszych ogródkowych uczt z i bez okazji. Wśród kotów, tulipanów, pająków, ślimaków i róż.
Wspomnienia zostały wywołane SEREM. A dokładnie absolutnie bezbłędną serową zupą, którą dziś sobie zafundowałam. Bo co by nie mówić... Przez lata skład naszego Peru zmieniał się i ewoluował. A zupa była zawsze. Jak lało i siedziałyśmy w kącie w kurtkach puchowych i klapkach była. I jak słońce wypalało dziury w plecach też była. I jak latały samoloty dla Wioli była. Była przy rozmowach o Norwegii :) i tych o depilacji też :)
No i nie mogę się oprzeć by nie wrzucić kilku wspominkowych fotek.

Jeśli kiedyś będzie nam jeszcze dane cieszyć się światem bez śniegu to chcę tam być!


stary przyjaciel i nowy braciszek :)


Były okazje i wzruszenia :)


Samba właśnie opowiadała jak w prawdziwym Peru pod prysznicem spuszczał się na nią wąż :)


Myszka uratowana przez Lenę


Czarny i Biały - dzieci naszej gospodyni :)




Dni.. wieczory... i poranki :)))

1 komentarz:

  1. och Kasieńko jakoś też się rozmażyłam - może spotkanie? - koniecznie w jakimś miejscu z kominkiem :)

    OdpowiedzUsuń