Spotkania z przyjaciółkami są dla mnie jak zapach morza na wiosnę, grzane wino na stoku, kakao z chałką na niedzielne śniadanie. Niby można bez tego żyć, tylko co to za życie?
Nigdy nie miałam szczęścia do facetów (aż do teraz ofkors :)), za to spotkałam na swej drodze wiele absolutnie wspaniałych i totalnie wyjątkowych kobiet.
W pierwszej wersji tego posta chciałam napisać, że już nie jest jak kiedyś. Że nie zaczynamy już imprezy w czwartek by zakończyć przed poniedziałkowym świtem. Że następnego dnia świat nie wita nas brutalnym kopem w głowę... Chciałam napisać, że teraz spotykamy się rzadko i tylko w domu przy dobrym winie i sałacie.
Ale nie napiszę. Byłabym totalną hipokrytką po tym, co zdarzyło się w piątkowy wieczór....
Zaczęło się niewinnie. Umówiłam się z Mańką na jedno "popracowe" piwo (jej popracowe, moje po prostu piwo ;). Szło nam całkiem dobrze. Nawet co jakiś czas pisałam do domu, że miło, że gadamy, że obiad do odgrzania, że kocham, że jeszcze posiedzę trochę. Do 21 tak pisałam. Potem ktoś rzucił czar. Tak sądzę, bo racjonalnie nie umiem się wytłumaczyć. I już nie wiem ile było piw w tej knajpie, ile w następnej i jeszcze kolejnej. Ile zdjęć rozmazanych, ilu znajomych spotkanych.
Nie wiem też kiedy mi padł telefon, nie wiem jak ocaliłam łono przed rozbiciem na słupku, nie wiem dlaczego nie było lodu w kuflu rumu, nie wiem dlaczego Karol miał takie dziwne coś zamiast wąsów. Nie wiem czy Kasjopea nazwała się tak sama, czy skrzywdzili ją rodzice. Nie wiem czemu zapomniałam o Agacie magicznie uleczonej czosnkiem, którego nie jadła i jej gejowskiej imprezie. Nie wiem kto zamówił taksówkę.
Za to dokładnie wiem, że było po czwartej jak radośnie oświadczyłam w domu, że jestem. Wiem też, że Maciek nie spał i pytał czy 7 godzin bez kontaktu to mało czy dużo. Potem już nawet o nic nie pytał tylko wyszedł sobie.
Wrócił.
Teraz mam trochę czasu, żeby się zastanowić czy fajnie się z tym czuję. Z tym, że robię coś, co kiedyś robiono mi i wiem jak boli. Że doświadczam tak kogoś, od kogo dostaję tylko dobro. Przeprosiłam i obiecałam, że już nie będę. Maciek, jest bardzo inteligentnym facetem. Nie wierzy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kochana.
OdpowiedzUsuńJa wierzę w pierwotną siłę jaką dają inne kobiety. Jest w tym coś magicznego... siedzisz z innymi dziewuchami, przekrzykuje jedna drugą (co tylko z zewnątrz wygląda na 'żadna żadnej niesłucha"), śmiech, żarty zrozumiełe tylko dla nich, no sabat czarownic, energia Matki Ziemi która wszak jest kobietą :)
Ale to jest potrzebne. Bardzo.
Kocham facetów, uwielbiam ich sposób myślenia, wszystkie silne męskie członki...
ale kobiety są mi potrzebne. Także po to bym stęskniona wpadła w owłosione męskie łapy :)
Maćku! Jeśli to czytasz - jeśli Twoja Luba nie będzie miała okazji wygadać się nam, to ehhh, marny Twój los... bo TO TY będziesz musiał tego wysłuchać, ale także: DORADZIĆ, ZROZUMIEĆ, PODAĆ 10 PRZYKŁADÓW ROZWIĄZANIA, OPOWIEDZIEĆ O SWOICH DOŚWIADCZENIACH W TYM ZAKRESIE, OPOWIEDZIEĆ O DOŚWIADCZENIACH SWOICH PRZYJACIÓŁEK W TYM ZAKRESIE, POWIEDZIEĆ JESZCZE 5 RAZY TO SAMO INNYMI SŁOWAMI
ehhh rozpisałam się :)
właśniw wróciłam z idealnych Walentynek, czosnku dziękuję że jesteś :)))