Gdy sparszywieję znów - chwyć się cieniutkiej niteczki pewności, że minie - to minie. (Katarzyna Nosowska)

piątek, 5 marca 2010

Dieta cud

Jest łatwiej niż myślałam :) Wsuwanie wędzonego kurczaka i popijanie kefirem wchodzi w krew. Pierwszy raz w życiu nie złamałam się ani na moment. A to już duży sukces. Nie wiem, czy bardziej cieszą mnie gubione kilogramy (na razie 4 dni 3 kg) czy moja do tej pory słaba silna wola.
Trochę nie fajnie, że zbiegło sięto z pierwszym tygodniem w nowej pracy. Otoczenie zaczyna się zastanawiać czy przypadkiem nie żyję, jak to mawiała bohaterka Ladies "zasysając tłuszcz z powietrza". Tylko czekam aż podłączą mnie pod jakąś urzędową kroplówkę z pokarmem ufundowaną ze środków unijnych. Jestem przekonana, że taką mają po tym jak odwiedziłam wydział ergonomii przypominający połączenie siłowni, labolatorium i sali tortur.
Powoli zaczynam się asymilować z otoczeniem. Muszę się spieszyć, bo zaraz skończy się mój okres ochronny i może być kiepsko. A wszystko przez PROCEDURY. Jestem pod tym względem upośledzona. Nie wiem jak to możliwe, ale zawsze pracowałam w firmach, które miały je uproszczone to absolutnego minimum, żeby nie powiedzieć nie miały ich wcale. Jak widzę odesłany mi piętnasty raz dokument z powodów błędów formalnych, to chcę a) uciec, b) krzyczeć, c) napisać, że jestem Queen of Fucking Everything i żeby dali mi spokój.
Zajrzę do ergonomii, może na to też mają jakieś urządzenie ;)

2 komentarze:

  1. Kasia...

    3 kg w 4 dni to duzo. Skad masz taka dieta?, zeby sie nie okazalo ze zaraz bedzie efekt jojo. albo zaslabniesz gdzies po drodze :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie martw się kochana. To tylko taki początek "ostry". Teraz jest dużo wolniej i czuję się doskonale :)

    OdpowiedzUsuń