Gdy sparszywieję znów - chwyć się cieniutkiej niteczki pewności, że minie - to minie. (Katarzyna Nosowska)

wtorek, 16 marca 2010

Królowa była jedna

W weekend odwiedziliśmy pewne znajome, dawno nie widziane dzieci. Powiem jedno - żywa antykoncepcja. Okazja była podwójna - urodziny rodzeństwa, więc i gości w wieku dziecięcym zdublowana ilość. Ok. Nieobyta jestem. Młodych obywateli najczęściej oglądam przez okno. Raczej nie obserwuję wnikliwie i się nie przysłuchuję. Po dwóch godzinach imprezy, gdzie miały miejsce wojny, jeżdżenie łazienką (znaczy windą) z wszystkimi miśkami lalkami i wózkami, pikniki, gotowanie kopytek kucyków Pony, walki bakuganów i bionicle'ów czułam się jak po trepanacji czaszki.
Ale jedna rzecz mnie podbudowała. Całą to watahą zarządzała najmłodsza, czteroletnia Zosia. Grzecznie, bez przymusu fizycznego za to głosem nieznoszącym sprzeciwu instruowała o kolejnych zabawach i rozdzielała role i obowiązki. Rośnie z niej mądra, pewna siebie i swojej mocy kobieta. Jak dla mnie królowa. Mam nadzieję, że jej tak zostanie :)

A na koniec Maciek zaśpiewał (a raczej wyrecytował :) ) romantyczną pieśń przy akompaniamencie gitarowym Alika. Biorąc pod uwagę, że Maciek nie śpiewa, a Alik miał gitarę od trzech godzin było bardzo profesjonalnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz